Naturalny nurt rzeki jest ukształtowany przez cale koryto rzeczne i jej skałę macierzystą. Ma ona meandry i ławice, naturalne zakola czy stawy. To jej naturalny bieg. W momencie przyboru woda ma możliwość rozlania się po naturalnych rozlewiskach na nizinnym odcinku, a wijące się koryto daje szansę na wyhamowanie już na samym początku, w górnym biegu.
Każda zmiana to ingerencja w naturalny system
Wszystkie rzeki, które aktualnie poddajemy regulacji, pozbawia się tych naturalnych cech. Wyznaczamy głębokość koryta i kierunek nurtu. Usiłujemy wyliczyć średnią ilość przepływającej wody. Nie bierzemy pod uwagę sytuacji ekstremalnych, ani tego, że poza obszarem naszego działania także dochodzi do zmian, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. „Wyprostowana” i uregulowana rzeka ma prędkość nurtu ponad dwukrotnie większą od naturalnego jej biegu. I ogromną siłę. Po dużych opadach lub mrozach (silne zmrożenia gruntów) następuje gwałtowny spływ wody deszczowej. Woda, która w normalnych warunkach powinna ulec procesowi infiltracji, mówiąc po ludzku, wsiąknięciu, zostaje na powierzchni, tworząc niekiedy falę powodziową. Nie pomagają zbiorniki retencyjne, fosy. Podtopienia nie występują same z siebie w lasach, na terenach zielonych, które są porośnięte roślinnością, chyba że z brzegów wystąpi rzeka, strumień czy rów melioracyjny i woda spłynie z okolicznych terenów.
Woda deszczowa normalnie spływa do rowów przy drogach, później do rowów zbiorczych, rzeczek, rzek i w końcu do morza. Przepływa pod drogami, torami kolejowymi i innymi obiektami, na których montuje się przepusty. Przepusty mają swoją wielkość, a znaczna ilość wody odparowuje.
Betonowe miejskie blokady
Niestety nasze miasta są zabetonowane. Drogi wylane asfaltem, chodniki wyłożone płytami lub kostką. Kiedy mamy zieloną przestrzeń z drzewami, trawnikami, łąkami kwietnymi to ona wchłonie wodę. Po betonie i asfalcie może co najwyżej spłynąć do niższej położonych miejsc lub popłynąć „przygotowaną” (choć nie w tym celu) „drogą wodną” – ulicą. Gdy do zalania dochodzi na terenach zurbanizowanych, mamy do czynienia z dotkliwymi stratami materialnymi. Im więcej domów, infrastruktury miejskiej, tym w czasie deszczu spływa więcej wody.
Kratki, przepusty nie nadążają z odprowadzaniem deszczówki, co skutkuje podtapianiem samochodów i przylegających posesji. Więcej wody napływa, niż może pomieścić i odprowadzić sieć kanalizacji deszczowej. Aby nagromadzona woda odpłynęła do rowów melioracyjnych i rzek, potrzeba czasu.
Przed zalaniem nie można się ustrzec.
Ubezpieczenie od szkód wywołanych przez ulewne opady deszczu jest elementem najbardziej podstawowego ubezpieczenia mienia – czyli ubezpieczenia od ognia i innych zdarzeń losowych. Jednak nie jest to jedyna droga uzyskania odszkodowania za zniszczone mienie.
Kanalizacja opadowa (burzowa) jako system podlega regułom Prawa wodnego oraz Ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Jej właścicielem jest gmina, a jej zadaniem własnym zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków. Administratorem, który zarządza, eksploatuje i konserwuje urządzenia kanalizacyjne jest najczęściej przedsiębiorstwo wodociągowo- kanalizacyjne. To właśnie ono ma za zadanie czyszczenia, konserwacji i odmulania gminnej sieci kanalizacji w tym burzowej, rowów melioracyjnych oraz przepustów. Odpowiedzialność za funkcjonowanie infrastruktury deszczowej/opadowej w praktyce jest mocno rozproszona i zróżnicowana. Kompetencje związane z gospodarowaniem deszczówką mogą być rozłożone w różnych Gminach w odmienny sposób.
Jeżeli zatem na skutek opadów deszczu następuje zalanie, to należy przyjąć, że Gmina, a w zasadzie któraś z jej jednostek nie wykonała swojego obowiązku z ustawy. Rodzi to odpowiedzialność cywilną gminy, do której można zwrócić się o wypłatę odszkodowania. Należy wykazać związek przyczynowy między szkodą, a zalaniem. Kolejnym elementem, który trzeba wykazać, to niewłaściwe działanie gminy lub jej jednostki, która wbrew obowiązkowi z ustawy nie zapewniła sprawnego odpływu ścieków.
Przedsiębiorstwa wodociągowo kanalizacyjne mają możliwość „przeniesienia” swojej odpowiedzialności poprzez wykupienie polisy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej w zakładzie ubezpieczeniowym. Wtedy to ubezpieczyciel jest tym podmiotem, który będzie analizował przesłanki odpowiedzialności cywilnej, zakres zdarzenia i wypłacał odszkodowanie z polisy przedsiębiorstwa wodociągowo – kanalizacyjnego.
Praktyka pokazuje, że wiele przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych korzysta z tej możliwości. W ten sposób uwalniają się od organizowania żmudnego i kosztownego procesu zgłaszania, analizy, weryfikacji prawnej, kosztorysowania powstałych szkód, zlecając ten proces Zakładowi Ubezpieczeń – poprzez wykup właściwej polisy.
Historia pewnego zdarzenia
Jak trudna i złożona, a także czasochłonna, bywa analiza konkretnego przypadku, nie zdajemy sobie sprawy. Spróbujmy zapoznać się z jedną z wielu tego typu szkód.
Miejscem szkody jest dość duże miasto, gdzie poszkodowana prowadzi swoją działalność (przy czym nie jest to działalność produkcyjna). Budynek posiada kilka kondygnacji, w tym kilka podziemnych. Poszkodowana zgłosiła zdarzenie polegające na kolejnym zalaniu swej siedziby, w budynku opisanym powyżej. Wnosiła, że zalanie zostało spowodowane niedrożnością sieci sanitarnej należącej do Zakładu Kanalizacyjnego. Wartość roszczenia wyniosła około 1.500.000,- PLN.
Zakład Kanalizacyjny posiadał polisę w naszym Towarzystwie. Była to polisa odpowiedzialności cywilnej z tytułu posiadanego mienia i prowadzonej działalności gospodarczej.
Jaka była dalsza historia tej szkody, o tym, jakie czynności zostały wykonane w procesie jej likwidacji, z jakimi problemami spotkaliśmy się podczas ustalania stanu faktycznego, a także o wnioskach końcowych opowiemy w sierpniowym wydaniu Portalu dla Brokera.
Jeżeli interesują Was dodatkowe informacje dotyczące tego tematu, zachęcamy do kontaktu z Beatą Gazdą z Biura Underwritingu Ubezpieczeń Korporacyjnych (beata.gazda@warta.pl).